Redakcja
Percepcji człowieka współczesnego, uwikłanego w teraźniejszość, często umyka skala przemian kulturowych, jakie dokonały się w ciągu ostatniego stulecia i były związane z pozycją kobiety w społeczeństwie. Tym bardziej zapomina się o specyfice kultury polskiej, w której kobieta przez wieki nie była tak drastycznie ubezwłasnowolniona obyczajowo i prawnie jak w wielu krajach Zachodu jeszcze kilkadziesiąt lat temu; tam ostatnie bariery prawne nieznane już kilku pokoleniom Polek runęły ostatecznie dopiero w drugiej połowie XX wieku.
W dręczonej wojnami Rzeczpospolitej szlacheckiej a później w czasie rozbiorów zarządzanie majątkiem oraz przekazywanie patriotycznych tradycji, zapewniających zachowanie odrębności kulturowej, spoczywało nierzadko na barkach kobiet. Szczególny szacunek dla kobiety matki i strażniczki domowego ogniska znalazł swój wymiar duchowy w tradycyjnej polskiej religijności maryjnej, a także w stopniowo kształtowanym stereotypie heroicznej Matki Polki, zwalczanym obecnie w niektórych kręgach intelektualistów przekonanych, że przyszłość można zbudować tylko na gruzach przeszłości.
W ścisłym związku z historią narodu pojawiały się wzorce świątobliwych władczyń poświęcających własne szczęście na ołtarzu ojczyzny, jak królowa Jadwiga, bądź heroicznych wojowniczek, jak pani Chrzanowska z Trembowli czy literacka Grażyna. Tego pozytywnego obrazu polskiej kobiety (choć oczywiście nie brakowało i postaci odbiegających od obowiązującego wzorca, niejednoznacznych, a nierzadko wręcz negatywnych) dopełniły w wieku XIX i XX malarskie i literackie wizerunki nauczycielek siłaczek, ofiarnych konspiratorek, wiernych żon podążających za mężem na zesłanie czy żałobnych wdów. Wśród licznych postaci kobiecych inspirujących wyobraźnię zbiorową Polaków nie ma jednak artystek na miarę chociażby Camille Claudel czy Artemisii Gentilleschi, których sylwetki zostały spopularyzowane między innymi dzięki obrazom filmowym.
O ile badania nad twórczością plastyczną kobiet są w ostatnich latach coraz intensywniejsze, o tyle ich sztuka o charakterze religijnym i metafizycznym bywa zazwyczaj pomijana, często z powodów ideologicznych, zaburzających obiektywizm poszukiwań naukowych. Teksty publikowane w najnowszym tomie „Sacrum et Decorum” mają na celu zwrócenie uwagi właśnie na tę istotną lukę w obszarze badań nad sztuką kobiecą, choć oczywiście wybór artykułów, których tematyka odzwierciedla zainteresowań autorów, ukazuje jedynie drobny wycinek niepomiernie większego zagadnienia.
Pierwsza grupa artykułów prezentuje sylwetki i dzieła pięciu malarek, a przyjęty tu porządek chronologiczny sprzyja, jak sądzimy, uchwyceniu pewnej korelacji czasowej pomiędzy postępem emancypacji kobiet a ich poszukiwaniami plastycznymi.
Tekst Danuty Czapczyńskiej-Kleszczyńskiej, inicjujący tom, wprowadza czytelnika w świat kobiet podejmujących pracę zarobkową ze względu na postępującą w wieku XIX deklasację polskiej szlachty i arystokracji. Autorka omawia działalność hrabiny Marii Magdaleny Łubieńskiej, założycielki Szkoły Malarstwa i Rysunku dla Kobiet, a następnie pracowni zwanej Malarnią, wkrótce przekształconej w Zakład św. Łukasza. W zgodzie ze swoimi zainteresowaniami badawczymi Danuta Czapczyńska-Kleszczyńska prezentuje sylwetkę artystki i prowadzony przez nią zakład głównie w kontekście malarstwa witrażowego, podkreślając nowatorski charakter działalności Łubieńskiej, w tym fakt, że firma, będąc jedną z pierwszych pracowni witrażowniczych na ziemiach polskich w wieku XIX, zatrudniała niemal wyłącznie kobiety, które ponadto partycypowały w zyskach firmy. Wiek XIX to okres kształtowania się warstwy polskiej inteligencji, wywodzącej się przeważnie z osiadłej w miastach szlachty, która jednak nadal, w większym lub mniejszym stopniu, zakorzeniona była w tradycji ziemiańskiej. Z takiej rodziny wywodziła się pisarka i malarka Pia Górska, poprzez koligacje rodzinne i towarzyskie związana ze środowiskiem artystycznym Krakowa i Warszawy. Skalę ograniczeń obyczajowych krępujących młodą kobietę z „towarzystwa” uświadamia jakże wymowny cytat z pamiętnika malarki przytoczony przez Annę Sieradzką, autorkę artykułu poświęconego Górskiej: postanowiłam wyemancypować się spod rodzinnej opieki (miałam wówczas 28 lat) i chodzić całkiem sama po ulicy. Słowa te zdają się tłumaczyć wtórność i nieśmiałość prób artystycznych wielu kobiet tamtej epoki, dla których nawet samodzielny spacer ulicami miasta stawał się ekscytującym przejawem emancypacji.
Jeszcze na początku XX wieku inna artystka, pragnąc studiować malarstwo w słynnej akademii monachijskiej, musiała posłużyć się dokumentami własnego brata i w męskim przebraniu uczęszczać na zajęcia. Malarka ta przeszła do historii sztuki pod nazwiskiem męża jako Zofia Stryjeńska. Lechosław Lameński, autor artykułu poświęconego jej twórczości religijnej, w charakterystycznym dla siebie barwnym stylu przedstawia perypetie burzliwego małżeństwa Stryjeńskiej oraz próby pogodzenia ambicji artystycznych z rolą matki i żony niezbyt lojalnego męża.
Kolejne studia, jakie oddajemy w ręce Czytelników, dotyczą działalności malarek tworzących już w drugiej połowie XX wieku. Niemal całkowite zniesienie barier instytucjonalnych w szkolnictwie oraz zmiany społecznego wizerunku kobiety pozostają zapewne nie bez wpływu na kreatywność, śmiałość i oryginalność poszukiwań formalnych współczesnych artystek, których dzieła stanowią niejednokrotnie wyraz interesujących poszukiwań o charakterze metafizycznym.
Ks. Wojciech Lippa w kontekście rozważań nad współczesną ikonografią religijną inspirowaną Całunem Turyńskim kreśli sylwetkę nowej – jak pisze – Weroniki, którą jest niemiecka artystka Dorothee von Windheim. Problematyka ikonograficzna dominuje także w artykule Tadeusza Boruty, który swój tekst poświęcił artystkom Ruchu Kultury Niezależnej, niezwykłego zjawiska w sztuce polskiej dekady 1980–1990, naznaczonej działalnością „Solidarności” i upadkiem komunizmu. W powyższych tekstach dwukrotnie pojawia się nawiązanie do pracy Danuty Waberskiej Droga do centrum. O autorce właśnie tego obrazu traktuje artykuł monograficzny Renaty Rogozińskiej, a Michał Haake dokonał wnikliwej analizy jednego z obrazów Waberskiej.
Rzeźba to dziedzina twórczości budząca mniejsze zainteresowanie kobiet uzdolnionych plastycznie. Karolina Grodziska w krótkim komunikacie przypomina twórczość sakralną Janiny Reichert-Toth, której sylwetkę wydobyła z zapomnienia w niedawno wydanej monografii artystki. Pracom Aliny Szapocznikow dla paryskich pallotynów poświęciła swój tekst Agata Jakubowska. Grażyna Ryba analizuje z kolei oryginalną ikonografię rzeźbionej dekoracji drzwi brązowych do jednej ze świątyń gdańskich i kościoła katolickiego w Puri, będącą efektem współpracy pomiędzy duchownymi teologami a Janiną Karczewską-Konieczną i Janiną Stefanowicz-Schmidt.
Za teologiczne podsumowanie artykułów poświęconych twórczości religijnej kobiet można uznać wypowiedź ks. Janusza Królikowskiego o doświadczeniu religijnym przekazywanym za pośrednictwem sztuki.
Najnowszy numer „Sacrum et Decorum” zamykają wspomnienia o wybitnych historykach sztuki: zmarłej nagle Małgorzacie Kitowskiej-Łysiak (pióra Marcina Lachowskiego) oraz ojcu Józefie B. Wanacie (autorstwa ks. Andrzeja Witko). Ojciec Profesor patronował inicjatywie podjęcia w Uniwersytecie Rzeszowskim badań nad sztuką sakralną, towarzyszył nam modlitwą, a w trudnych początkach pomagał również finansowo. Pani Profesor wspierała duchowo powstanie naszego pisma, a prace prowadzone w rzeszowskim Centrum Dokumentacji Współczesnej Sztuki Sakralnej spotykały się z jej wielką życzliwością. Nie zdążyła już, niestety, przygotować tekstu Teresa Rudowicz – „Ukrzyżowania”, który miał ukazać się w bieżącym tomie…
Redakcja